Zrozumieć trudne zachowanie dziecka

Nic nie dzieje się bez przyczyny, czyli o tym, że każde zachowanie ucznia z czegoś wynika


Dzisiejszy artykuł kieruję przede wszystkim do nauczycieli i pedagogów. Dobrze wiem, jak czasami bardzo trudno jest nam zrozumieć zachowanie ucznia. Jako pedagog bywam wzywana na interwencje, kiedy ma miejsce sytuacja związana z problematycznym zachowaniem dziecka, jak również jestem zapraszana na obserwacje tak zwanych “trudnych uczniów”. Tego typu sytuacje wiele mnie nauczyły i pozwoliły sporo zrozumieć. Dzisiaj chcę się podzielić tym, co może Wam pomóc w codziennej pracy, bo jak się okazuje, wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, co tak naprawdę kryje się za trudnymi zachowaniami naszych podopiecznych oraz jakiej reakcji dziecko od nas oczekuje. Czasami zmiana podejścia i spojrzenie na dziecko z innej perspektywy może zdziałać cuda. I uwierzcie mi, nie są to tylko puste frazesy, ale coś, co znam z wieloletniej praktyki zawodowej i wiem, że naprawdę działa. Nie jest to oczywiście proste i wymaga od nas wiele pracy, ale warto. Abyśmy lepiej zrozumieli o co w tym wszystkim chodzi posłużę się trzema metaforami: dwóch plecaków, góry lodowej oraz świeżego tynku. Zapraszam 🙂


Piękna myśl Pani Krystyny Baryś, która po przypadkowym przeczytaniu już na zawsze utkwiła mi w pamięci. Rozwijając tę myśl możemy zobaczyć, że w pierwszym plecaku dziecko niesie ze sobą książki i zeszyty. W plecaku powinna być także śniadaniówka, a więc coś do zjedzenia oraz woda lub herbata do picia. Kiedy dzieci są młodsze, przynoszą do szkoły swoje małe zabawki albo modne dzisiaj albumy piłkarskie. Często między sobą mówimy, że plecaki są zdecydowanie za duże i za ciężkie – wszystko to możemy zobaczyć.

Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, że każde dziecko niesie ze sobą jeszcze jeden plecak. Plecak, którego nie widać i który jest zapełniony czymś innym. Czymś, czego na przysłowiowy pierwszy „rzut oka” nie możemy zobaczyć. Są to wszystkie troski, smutki i problemy małego człowieka. Plecak ten jest wypełniony różnymi emocjami dziecka – zarówno tymi przyjemnymi, jak i nieprzyjemnymi.

Każde dziecko ma inny dom, w którym zostaje wyposażone w różne zasoby. Wszyscy życzylibyśmy sobie, aby dzieci, oprócz standardowych kredek i zeszytów, zostały wyposażone przez swoich opiekunów w poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, wyrozumiałość, szczerość, spokój, umiejętność radzenia sobie z porażkami, panowania nad własnymi emocjami, czy proszenia o pomoc w sytuacjach trudnych. Niestety dobrze wiemy, że są domy, w których panuje chłód emocjonalny, rodzice są zapracowani, wiecznie nie mają czasu, a ich uwaga skupiona jest na czymś lub kimś zupełnie innym niż dziecko. W domu mogą być różne problemy, w postaci m.in. choroby członka rodziny czy trwającego rozwodu rodziców. Każde dziecko ma także swój świat marzeń, pragnień i potrzeb.

Zwróćmy także uwagę, że o poranku atmosfera w niejednym domu jest „gorąca” – wszyscy się spieszą, pojawiają się kłótnie, krzyki, niekiedy wyzwiska, a dziecko jest tego wszystkiego świadkiem. Zabiera swoje dwa plecaki i idzie do szkoły.

  • Zastanówmy się, jakie emocje ze sobą niesie po tak rozpoczętym dniu?
  • Co przynosi z domu, w którym nie dzieje się dobrze?

Przychodzi do szkoły z tymi samymi emocjami, które towarzyszą wszystkim domownikom i próbuje odreagować. Nie potrafi radzić sobie z tym, co się dzieje, więc sięga po rozwiązania, które zna. Najprostsze, nieakceptowalne społecznie – np. bicie, kopanie, przezywanie i złośliwości. Takie dziecko nie potrzebuje kolejnej awantury i upomnienia przez nauczyciela, ale przede wszystkim potrzebuje wsparcia i ciepła. Potrzebuje dorosłego, który naprawdę je zobaczy i pomoże poradzić sobie z trudnościami. Rozmowa z takim dzieckiem nie powinna być pełna wyrzutów i oskarżania, ale przede wszystkim chęci zrozumienia i wsłuchania się w to, co tak naprawdę kryje się za zasłoną złości.


Widząc złość dziecka, która zwykle objawia się „trudnym” zachowaniem, częstą reakcją nauczycieli również jest złość. Denerwujemy się, ponieważ są krzyki, płacz, a my nie do końca wiemy, co zrobić. Trudno nam zobaczyć, że pod maską dziecięcej złości kryją się zupełnie inne emocje niż te, które widzimy. Są to emocje, z którymi młody człowiek nie potrafi sobie poradzić. Może jest to wstyd, może reakcja na odrzucenie kolegów, może poczucie zagrożenia wynikające z sytuacji rodzinnej.

Złość, jako emocja pojawia się w określonej sytuacji i powinna być dla nas informacją, że coś się dzieje. Jest zupełnie naturalną i potrzebną emocją. Problemem staje się zachowanie, jakie wywołuje i nad którym dziecko nie potrafi zapanować. Zwykle jest to zachowanie nieakceptowalne społecznie. Dopóki nie ustalimy przyczyny, czyli nie zrozumiemy, o co tak naprawdę chodzi, nie będziemy w stanie wpłynąć na zmianę zachowania. Uważność i empatia nauczyciela jest niezwykle ważna.

Pamiętajmy, że dzieci dopiero uczą się adekwatnych reakcji i nie zawsze potrafią nazwać swoje emocje. Trzeba dołożyć wszelkich starań, aby im w tym pomóc, czyli nauczyć takich strategii rozładowywania napięcia, które są możliwe do zaakceptowania w społeczeństwie.

I na koniec – nigdy nie utożsamiajmy zachowania z osobą, a więc nie oceniajmy dziecka, ale jego zachowanie. To, jakie komunikaty dziecko od nas usłyszy, będzie miało znaczenie nie tylko w przypadku jednorazowej sytuacji, ale może odcisnąć ślad na długi czas, jeśli nie na całe życie. Dlaczego?


Kiedyś, na jednym ze szkoleń, usłyszałam powyższe stwierdzenie i bardzo zapadło mi w pamięć. Myślę, że każdy z nas może sobie wyobrazić zastygający tynk, na którym ktoś odbije dłoń – ślad zostanie na zawsze. Podobnie jest z dziećmi. My dorośli często nie zdajemy sobie sprawy, jak wielka odpowiedzialność na nas spoczywa. Komunikaty, które kierujemy do dzieci, jak również nasze zachowanie i postawa wobec nich, to ta metaforyczna dłoń zostawiona w tynku. Warto zastanowić się, co jako pedagodzy chcemy odbić w naszych podopiecznych.


Z tą refleksją zostawiam Was do następnego artykułu 🙂

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *